„Pozbieraj potłuczone kawałki swojego życia i zanieś je Jezusowi”.
Kiedyś usłyszałam to zdanie. Aż się prosi, aby w tym miejscu dodać:
„Jezu, Ty się tym zajmij”.
Kiedy do św. Ojca Pio przychodziły tłumy, mówił: „Idźcie lepiej do
ks. Dolindo!” Ten kapłan mieszkał w Neapolu. Był mistykiem. Zostawił
nam wszystkim modlitwę, którą podyktował mu sam Jezus. Poznajmy
historię tej potężnej modlitwy, porównywanej z objawioną św.
Siostrze Faustynie modlitwą „Jezu ufam Tobie”. Jezus podyktował
słowa modlitwy o. Dolindo Ruotolo w latach czterdziestych XX wieku.
Dolindo Ruotolo urodził się 6 października 1882 roku w Neapolu.
Zmarł 19 listopada 1970 roku. Był włoskim kapłanem oraz tercjarzem
franciszkańskim. Kościół święty ogłosił go Sługą Bożym. To do niego
św. o. Pio kierował ludzi, a o. Dolindo wręczał im „Akt całkowitego
oddania Jezusowi”. „Nie kombinuj nic, tylko módl się tak, jak Jezus
prosi” – dodawał. ?
Ojciec Pio nazywał ks. Dolindo „świętym”. Podobne przekonanie miał
wyrazić kiedyś także św. Jan Paweł II, gdy dotarł do dowodów na to,
że tamten nieznany szerszemu światu ksiądz z południa Włoch, na
trzynaście lat przed jego wyborem na Stolicę Piotrową przewidział
jego pontyfikat, imię oraz rolę, jaką odegra w zmaganiu z wojującym
komunistycznym ateizmem.
„Dolindo” w dialekcie neapolitańskim znaczy „ból”. Ks. Dolindo
przecierpiał wiele. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i
materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był
człowiekiem szorstkim i gniewnym, zresztą niebawem porzucił rodzinę.
W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył
teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży
Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej
próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów
teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu
dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Poddano go także upokarzającym badaniom psychiatrycznym, z których,
oczywiście, nie wyniknęło żadne negatywne świadectwo o stanie jego
umysłu. Miano go nie tylko za wariata, ale i opętanego, przymuszając
w imię świętego posłuszeństwa do poddania się obrzędom egzorcyzmu.
Nie trzeba dodawać, jak bardzo do jego tortur psychicznych dołożyła
się lokalna prasa.
Czas ciężkiej próby wiary i pokory, ks. Dolindo przetrzymał dzięki
szczególnej relacji z Bogiem i Maryją. Ostatecznie został
zrehabilitowany i oczyszczony z wszelkich zarzutów przez Stolicę
Apostolską w 1937 roku, po trzydziestoletniej gehennie pomówień i
przykrości. Przywrócony w pełni do kapłańskiej aktywności powrócił
do Neapolu wyposażony w nadprzyrodzony dar rozróżniania, umiejętność
czytania w ludzkich sercach oraz wyjątkowe zamiłowanie do
analizowania Ksiąg Pisma Świętego i przeżywania Eucharystii.
Przyjmował tłumy osób pragnących spowiedzi lub słowa pocieszenia,
odwiedzał chorych, opiekował się biedakami z ulicy, przyciągał do
siebie kazaniami i konferencjami młodych wykształconych studentów
Neapolu.
W jaki sposób Chrystus nawiedza tego kapłana – nie wiadomo. Po
bolesnych doświadczeniach ze Świętym Oficjum, ks. Dolindo nie dzieli
się tym z nikim. W jego autobiografii pojawia się nagle taka nota:
„Oto słowa dla ludzkości, słowa, które prosił przekazać mi Jezus.
Były mi pomocą w każdym cierpieniu: Jezus mówi: „Z jakiegoż to
powodu wzburzony ulegasz zamętowi? Oddaj Mi swoje sprawy, a wszystko
się ułoży i uspokoi. Zaprawdę powiadam wam, każdy akt prawdziwego
oddania i zawierzenia Mi przyniesie owoc i rozwiąże napięte
sytuacje. Całkowicie zdać się na Mnie oznacza nie zadręczać się i
nie wzburzać, nie popadać w desperację, nie napinać się nerwowo,
prosząc Mnie, bym idąc waszym zamysłem, przemienił wzburzenie w
modlitwę. Całkowicie zdać się na Mnie znaczy zamknąć ze spokojem
oczy duszy, odwrócić niespokojną myśl i zamęt i zdać się tylko na
Mnie, modląc się słowami: „Ty się tym zajmij”.
(...) Zamknij oczy i pozwól Mi działać, zamknij oczy i pomyśl o
teraźniejszości, odwróć wzrok od przyszłości jak od pokusy;
odpocznij we Mnie, ufając w Moją dobroć, a zapewniam cię na Moją
miłość, że kiedy zwrócisz się do Mnie słowami: „Ty się tym zajmij”,
oddam się tej sprawie całkowicie, pocieszę cię, wyzwolę i
poprowadzę. I kiedy będę musiał poprowadzić cię inną drogą niż tą,
którą zaplanowałeś, będę ci przewodnikiem, wezmę na ramiona,
przeprowadzę cię, niosąc jak matka niemowlę na rękach, na drugi
brzeg. To twój racjonalizm, tok rozumowania, zamartwianie się i
chęć, by za wszelką cenę zająć się tym, co cię trapi, wprowadza
zamęt i jest powodem trudnego do zniesienia bólu. Ileż to mogę
zdziałać, mając na względzie potrzeby duchowe, czy też materialne,
kiedy dusza zwróci się do mnie słowami: „Ty się tym zajmij”, kiedy
zamknie oczy i się uspokoi.
Otrzymujecie niewiele łask, kiedy się zamartwiacie. Wiele zaś łask
spada na was, jeśli tylko modlitwa wasza staje się pełnym
zawierzeniem i oddaniem się Mi. W bólu i cierpieniu prosisz, bym
działał, ale tak jak ty tego chcesz... Nie zwracasz się do Mnie, a
chcesz jedynie, bym się dopasował do twoich potrzeb i zamysłów. Nie
jesteś chory, skoro prosząc lekarza o pomoc, sugerujesz mu leczenie.
Módlcie się tak, jak was nauczyłem: „święć się imię Twoje”, czyli
bądź pochwalony, uwielbiony w mojej potrzebie. „Przyjdź królestwo
Twoje”, czyli niech wszystko, co się dzieje, przyczynia się do
stwarzania Twojego królestwa w nas i na świecie. „Bądź wola Twoja,
jako w niebie tak i na ziemi”, czyli to Ty wejdź i działaj w tej
mojej potrzebie, (…) Jeśli powiesz mi naprawdę: „bądź wola Twoja”,
czyli jakbyś mówił: „Ty się tym zajmij”, wkroczę z całą moją mocą i
rozwiążę najtrudniejsze sytuacje.
(…) Powiadam ci, że się tym zajmę i podejmę działania jak lekarz.
Uczynię nawet cud, jeśli będzie to potrzebne. Masz wrażenie, że
sytuacja się pogarsza? Nie burz się; zamknij oczy i mów: „Ty się
zajmij”. Powtarzam ci, że się tym zajmę, że nie ma potężniejszego
lekarstwa niż Moje działanie z miłości””.
Zatem pozbierajmy potłuczone kawałki swojego życia i z ufnością
oddajmy je Jezusowi. ON już będzie wiedział co z nimi zrobić.
opr.
Jadwiga Kulik